adas wraca nowe adas wraca nowe
23
BLOG

Platforma, mamy problem

adas wraca nowe adas wraca nowe Polityka Obserwuj notkę 0

Decyzja, miejmy nadzieję, że ostateczna - Donaldowi trudno by było zmienić zdanie i kolejną przewrotkę sprzedać konsumentom, Tuska jest jak najbardziej logiczna i racjonalna. Kłopot polega na tym, że jeszcze bardziej logiczna i racjonalna jest decyzja odwrotna.

Tusk znalazł się w dwóch pułapkach. Pierwszej skonstruowanej własnoręcznie, drugiej, jak by ją nazwać?, może: strukturalnej. Zajmijmy się pierwszą. Nie ma co się oszukiwać, w ostatnich miesiącach Tusk grał na prezydenturę. W grę wchodziły osobiste ambicje, ale i specyfika polskiej sceny politycznej. W każdym razie Tusk cały poprzedni rok poświęcił na budowanie swej pozycji jako kandydata na prezydenta, a nie Prezesa Rady Ministrów. Forsowanie Buzka i Cimoszewicza, obrona TW Bolka, pardon Wałęsy, stocznie, reakcja  na aferę hazardową. W jakimś sensie to rzeczywiście stracony rok był, tak dla Polski jak i POlski.

Bo nie sposób zapomnieć o paradoksach naszego systemu władzy. Systemu, w którym większą władzę ma premier, ale większym prestiżem cieszy się prezydent. Nie piszę tu rzecz jasna o personaliach, a o funkcjach. To prezydent jest symbolem całej klasy politycznej. To kandydat na prezydenta, zwłaszcza w obecnej zabetonowanej dotacjami POPiSowej rzeczywistości, ciągnie partię. Tak po prostu jest. Każdy lider partyjny stoi przed ciężkim zadaniem. Kandydować na prezydenta nie zawsze jest dobrze, ale nie kandydować jest jeszcze gorzej. Tak, w Jarosława Kaczyńskiego paradoks ów uderza jakby mniej, ale kto inny może się poszczycić całkowicie oddaną, absolutnie wierną kopią zapasową? Ale o Panu Prezydencie będzie pod koniec.

Platforma ma, powtórzę, problem. Może być zbyt późno na odchowanie sobie odpowiedniego kandydata. Zbiór nazwisk pozornie całkiem, całkiem, ale... bez żartów. Czym innym jest posiadanie przewagi pozytywnych opinii w sondażu do Gali czy innego Imperium, a czym innym kandydowanie na prezydenta. To przede wszystkim ciężka harówa, pół roku ciężkiej harówy i wystawiania się na ciosy zewsząd. Trzeba mieć rozpoznawalny wizerunek, markę jak kawa, pieluchy czy buty. Trzeba przeprowadzić całą kampanię marketingowo-wizerunkową, a nie każdy się do tego nadaje. Ludzie też muszą się zachwycić nowym smakiem, zmienić przyzwyczajenia, rozsmakować w nowości.

Już pomijając okoliczność, że kandydat na prezydenta naturalnie rośnie w partii, musi w niej dojść do przetasowań. A dotychczasowy lider oberwie i wtedy, gdy kandydat dostanie kopniaka w górę, i wtedy - zwłaszcza - gdy poleci w przepaść.  Zwłaszcza gdy złamie kark w pierwszej turze. Taniec z szablą na ostrzu żyletek.

Platformie zwyczajnie może zabraknąć czasu. Z własnej winy, trza było kreślić  jeden stały scenariusz od zaraz po wyborach w 07. Bo przyjrzyjmy się kandydatom na kandydata. Olechowski właśnie się wyemancypował. Indywidualnie nie ma szansy na rozbicie banku, jako produkt PO? Może miałby. Buzek nie nadaje się do prawdziwej polityki. Bielecki to sympatyczny facet z tła, i już. Niewiele więcej. I pewnie lepiej nie wyciągać tego więcej. Hanki życzy Platformie twardy elektorat... PiS. Palikot? Nie jako kandydat dużej partii, może kiedyś - własnego ugrupowania. Sikorski? Paradoksalnie najlepsza opcja, ale trzeba ją było od dwóch lat oswajać gawiedzi. W tej chwili - bez szans. Kłopot z wejściem do II tury, choć w niej mógłby być idealny na kandydata PiS. Ale o tym za chwilę.

Imponująca wyliczanka... Czyli jednak Bez Wąsa Komorowski? O muj bosze, jak stało w komentarzach pod poprzednią notką. Bez jaj, bez charyzmy, bez niczego. Rentier. Ciepłe kluchy. Z dobrym nazwiskiem. Genialny polityk salonowo-gabinetowy. W realu, w politycznym realu, skończy jak Czerwony Kapturek w lesie pełnym wilków. Myśliwy? Tylko w bajce. Jest na tyle bezpłciowy by doturlać się do drugiej tury, ale w niej wszystko będzie zależeć od kandydata PiS. Piszę "kandydata PiS", bo ktokolwiek by nim nie był, ma te 25-30% gwarantujących dwa tygodnie fleszy i wspominkowych artykułów.

Raczej będzie nim Lech Kaczynski, choć teraz pewnie wzmocnią się głosy: zagrać Ziobrą albo może i Kamińskim? Nie wierzę by tak się stało. Jarosław Kaczyński nie może sobie pozwolić na wystawienie "młodego", prędzej sam wystartuje. Zbierze kilka milionów głosów i oklep w II turze. Jednak wątpię - to jego brat biologiczny, Pan Prezydent, właśnie wraca do gry. A w niej Bronek K. jest wymarzonym kontrkandydatem. Jak można tego nie widzieć? Komorowski to kopia Lecha Kaczyńskiego. Mniej wyrazista. Chyba mniej zdolna, mimo wszystko. Na pewno mniej inteligentna. Jeden jedyny plus - mniej zacietrzewiona. Mniej pamiętliwa. Mniej wkurzająca. I nie nazywająca się Kaczyński. Czy to wystarcza by zostać prezydentem? Obawiam się, że nie.

Już kończę. Nparwdę. Gdyby Tusk startował, obstawiałbym równoległe wybory parlamentarne jesienią tego roku. Teraz? Nie mam pojęcia. Bez Tuska w grze pozostaje Olechowski jako lokomotywa SD. A to już kłopotliwe dla Platformy. Bez Tuska PSL może wystawiać Pawlaka, koalicja trwać do planowego odrzucenia budżetu w 2011. Bez Tuska...

PS Acha, chyba się wyjaśniła zagadka choroby Mira. Co mi się baaaardzo nie podoba.

wzmacniam lewą nogę tylko czego? -- Trzeba patrzeć PO na ręce. Uff, jak dobrze... żeby jeszcze było na co... (już jest! ale nie w sensie pozytywnym, oj nie) -- Aha, blogi polecane, to te do których (aktualnie) chcę mieć szybki dostęp. Często kompletnie obce mi ideowo i nie tylko. Proszę ich nie łączyć z moją pisaniną! Autorzy mi się poobrażają.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka