Jak schyłkowego - a była to końcówka naprawdę niezbyt ładna, ale nie o tym - Aleksandra Kwaśniewskiego ustawiono w "ósmym rzędzie w Moskwie", a o tym że "Jaruzelski to komuch" miał odwagę wspomnieć jedynie Vaclav Klaus.
Pamiętam, bo strasznie krzyczał wtedy obóz potencjalny IV RP (zgodny jeszcze, PO i PiS razme pod rękę, dzióbek z dzióbkiem), że to dyshonor dla Polski, hańba, upadek przedrozbiorowy. Igranie z narodowymi świętościami. A komuchy są be, i zawsze w Polszcze swych niewolników Moskale znajdą. Nawet na smyczy prowadzić nie muszą.
Przejąłem się tym wtedy. W tym roku czeka mnie jak widać potwierdzenie znanych słów: historia powtarza się jako farsa. Ino aktorzy ci sami? Za to jacy wszechstronni, role piknie odegrają. Kto będzie oburzony, kto zapała gniewem, a kto obroni się obowiązkami?
No cóż, wybory. Jak co roku.